|
|||||||||
Baśń - archetypy i kreatywność Każdy z nas ma wbudowany z czasów dzieciństwa pewien zestaw wyobrażeń, pojęć, archetypów zachowań. Jest on uzależniony od rodzajów ulubionych bajek, baśni, książek. Z niektórymi postaciami z dzieciństwa jesteśmy związani mocniej z innymi lżej ale każdy z nich wywołuje w nas obraz zapisany w naszej podświadomości. Dlaczego tytuł popularnego poradnika o motywacji brzmi "Obudź w sobie olbrzyma"? Bo sam w tytuł wywołuje w nas widok potężnej postaci przenoszącej góry, wyrywającej drzewa z korzeniami (nasi polscy Wyrwidąb i Waligóra, czy też zagraniczni ...). Nie trzeba żadnych dodatkowych opisów a i tak pamięć podpowiada nam, że olbrzym to ktoś, kto sam w pojedynkę, zmienia cały świat, ktoś, kto bez niczyjej pomocy zrobi to co sobie zamierzył, komu nikt nie stanie na przeszkodzie. Są też skojarzenia, które nas ograniczają - trudno walczyć z archetypami zapisanymi w dziecinnej pamięci, z którymi zżyliśmy się przez następne kilkadziesiąt lat. Mit Kopciuszka, który skromnie czeka aby go zauważono i wybrano pokutuje później zwłaszcza w zachowaniach kobiecych. Zauważmy, że chłopcy nie mają takiego bohatera, który skromnie siedzi i czeka aż go wybiorą. Chłopięcy bohaterowie sami śmiało walczą, zdobywają, mocują się ze światem. Dziewczyna/kobieta która chce sama wybierać w najlepszym razie uzyska epitet że jest męska (chyba że przyjąć to za komplement). Od Kopciuszka przez Śpiącą Królewnę, mamy wpojony obraz kobiety czekającej, skromnej, skupionej na sprawach domowych (czy to prowadzenie domu macochy - wersja masochistyczna, czy domu krasnoludków - wersja opiekuńcza). Dlaczego takim powodzeniem cieszył się film ze Shrekiem? Bo konfrontował nasze wyobrażenia zapisane z dzieciństwa z nowymi znaczeniami. Bawiło nie samo przedstawienie Małej Syrenki jako uwodzicielskiej fame fatale ale zestawienie naszego oczekiwania - słodkiej biednej malutkiej syrenki z biuściastą sexbombą z ogonem uwodzącą Shreka. W tym przypadku wyryty w nas zapis z dzieciństwa posłużył jako pretekst do zabawy, śmiechu ale czasem zapisy te powodują szufladkowanie, ograniczają nas i narzucają "jedynie słuszny" tok myślenia. A to już jest niebezpieczne - nasz własny umysł pomaga innym manipulować nami odwołując się właśnie do tych zapisanych w nas archetypów. Aby pozostać przy wspomnianym już Smreku i postaci Kota w Butach - przypomnę scenę, w której kot ma bronić drogi umożliwiając ucieczkę swym przyjaciołom. Biedny mały kotek z ogromnymi oczami - czyż nie wzbudza to w nas chęci zaopiekowania się stworzonkiem, które w jednej chwili staje się groźnym szermierzem. To samo skojarzenie często wykorzystuje reklama - dzieci ze złotymi kręconymi włoskami i ogroooooomnymi oczami namawiają nas do kupowania tego czy tamtego. Często nie bardzo pamiętamy co to było ale widząc w sklepie na opakowaniu te same duże oczy czy tego samego bohatera dziecinnych opowieści chętniej wybieramy właśnie to opakowanie z Kubusiem Puchatkiem. Nasze wspomnienia, zapisy z lat wcześniejszych zaburzają logiczne myślenie i ograniczają. Ale trener, coach może w etyczny sposób wykorzystać właśnie to ograniczenie wykorzystując jako ćwiczenie opowieści, bajki, legendy, legendy. Często pierwsza myślą u słuchacza jest zdziwienie, zdumienie nawet złość. Ale o co właściwie chodzi???? Gdy zestawiamy znany motyw z nietypowym zakończeniem wywołujemy samodzielną prace umysłową u słuchacza. Sama doświadczyłam tego na sobie ostatnio, gdy na szkoleniu trenerka opowiedziała następującą baśń. Dawno, dawno temu, za górami za lasami żyło sobie trzech krasnoludków. Jak wszystkie krasnoludki na świecie bardzo cieszyły się życiem. Aż pewnego dnia w lesie w którym mieszkały pojawił się straszny wilk, który napadł na nasze krasnoludki gdy szczęśliwe wracały z krasnoludkowej balangi. Nie wiem jak to się stało ale nasi bohaterowie przeżyli spotkanie ze strasznym olbrzymem. Bardzo długo dochodziły do siebie w krasnoludkowym szpitalu. Po wielu miesiącach rekonwalescencji gdy pierwszy krasnoludek wyszedł ze szpitala, stwierdził, że życie jest kruche i trzeba się cieszyć każdą chwilą, każdym momentem bo nie wiadomo co będzie jutro. I każdy dzień, każdy moment życia musi być wypełniony śmiechem, radością, zabawą. I że tą radością trzeba się dzielić z innymi. I tak też zrobił. I kiedy po wielu latach (a trzeba wam wiedzieć, że krasnoludki mają taki dar, który pozwala im dokładnie przewidzieć dzień swojej śmierci) usiadł w fotelu otoczony szczęśliwymi dziećmi, wnukami, prawnukami, popatrzył w tył na swoje życie, uśmiechnął się i szczęśliwy przeszedł na drugą stronę tęczy, gdzie spotkał drugiego krasnoludka. A drugi krasnoludek po wyjściu ze szpitala, stwierdził, że życie jest kruche i że koniecznie trzeba zostawić po sobie jakieś wielkie dzieło. Postawił wybudować dla wszystkich krasnoludków w lesie wielki pałac, w którym będzie i basen, i hala widowiskowa, i biblioteki, i kina, i muzea, i tor wyścigowy, i stadion. I wszystkie krasnoludki będą mogły z tego korzystać bez ograniczeń, i że dla każdego znajdzie się tam coś fajnego i ważnego. Skoro postanowił to zaraz wziął się do budowy. Najpierw znalazł w lesie wspaniała polanę, potem zaczął zbierać szyszki i patyczki. Inne krasnoludki najpierw przyglądały mu się ze zdziwieniem, potem zaczęły się z niego śmiać, aż któregoś dnia niektóre z nich zaczęły mu pomagać. I kiedy po wielu latach (a trzeba wam wiedzieć, że krasnoludki mają taki dar, który pozwala im dokładnie przewidzieć dzień swojej śmierci) drugi krasnoludek usiadł na gałązce nad polaną, na której piętrzył się ogromny, nowoczesny pałac sportu, nauki i rekreacji, popatrzył na swoje dzieło i bardzo szczęśliwy poszedł do krasnoludkowego raju. No ale został jeszcze trzeci krasnoludek. Otóż, trzeci krasnoludek, gdy wyszedł ze szpitala po długiej rekonwalescencji, doszedł do wniosku, że życie jest kruche i że on musi zadbać aby już nigdy nie napadł na niego zły wilk i nigdy nie da się pożreć żadnemu wilkowi. I tak też zrobił, w swoim domku wstawił nowe okiennice i nowe wzmocnione drzwi. Wszędzie pozakładał nowe zamki a kilka metrów od domu zainstalował system ostrzegawczy. Krasnoludek nigdy nie wychodził z domu a jedzenie dostarczały mu inne krasnoludki. W swoim domu - twierdzy zbudował schron, w którym spędzał większość czasu. Cały czas sprawdzał, czy aby wiatr nie przywiał mu do domu wilczego zarodka, który mógł przecież urosnąć i go pożreć. I kiedy po wielu latach krasnoludek usiadł w swoim schronie w fotelu (a trzeba wam wiedzieć, że krasnoludki mają taki dar, który pozwala im dokładnie przewidzieć dzień swojej śmierci), popatrzył w tył na swoje życie i powiedział: Ufff, nie dałem się pożreć złemu wilkowi!!!!!! I bardzo szczęśliwy poszedł do kranoludkowego raju. Ale o co chodzi, pomyślałam w pierwszej chwili. Bez sensu i po co nam to opowiadała!! Jednak nawet po szkoleniu baśń wracała do mnie, cały czas o niej myślałam. Złościłam się na trzeciego krasnoludka i szukałam morału. O tym napisze innym razem. Teraz chcę się skupić na szczególnym narzędziu w pracy trenera/coacha jakim jest przypowieść, baśń, opowiadanie. Korzystali z tego najwięksi nauczyciele świata (od Jezusa i Buddy począwszy). Odwołanie się do tego co w nas zapisane od dzieciństwa i zestawienie z nowym zakończeniem powoduje, że nasz mózg zaczyna pracować. Musi sobie na nowo poukładać pewne - wydawało by się przemyślane i ugruntowane - rzeczy. Zburzyć schematy w jakie obrosło nasze postępowanie i być może wskazać nową ścieżkę. Baśń to zaproszenie do kreatywności, do zabawy , do odkrywania nowych dróg, do wracania do zapomnianych ścieżek. A przy tym robimy to wszystko w bezpiecznej przestrzeni, i dopiero po chwili, dniu, tygodniu zauważamy, że to co myśleliśmy o baśni ma proste przełożenie na to co robimy w codziennym życiu. Może codziennie zbyt szybko i jednoznacznie oceniamy krasnoludki. autor Dorota Jurzysta |
|||||||||
|
Copyright © "VENI VIDI" Design by RGB Studio |